Pewnego dnia zaświeciła mi myśl o tym, żeby wrócić do czegoś, co było dla mnie kiedyś ważne. Zacząłem szukać co Bóg chce mi powiedzieć. Natknąłem się na maila z 27 kwietnia br. od siostry Justyny Kalety, za którego jestem bardzo wdzięczny, w którym zawarła przemówienie papieża Franciszka:
„Miłość wymaga od nas kreatywnego, konkretnego i pomysłowego podejścia. Nie wystarczą dobre chęci i konwencjonalne rozwiązania, które tak często stosuje się, żeby ukoić sumienie. Pomóżmy sobie nawzajem, wszyscy razem, zapamiętać, że inne osoby to nie numerki czy statystyki. Ten „Inny” to człowiek z ludzką twarzą. Za każdym „ty” kryje się realna istota, osoba, którą trzeba się zaopiekować.” Dalej papież przytacza słowa Matki Teresy: „Nie da się kochać inaczej niż własnym kosztem”.
Od razu zrozumiałem, że Jezus mówi cały czas coś ważnego dla mnie i codziennie jestem zaproszony, żeby to odnaleźć lub sobie przypomnieć, a czasem odkryć na nowo. Jak się okazuje: powiedział, mówi teraz i będzie mówił. I wszystko jest aktualne, do wykorzystania od razu. Nie jest ograniczony, ani czasem, ani przestrzenią. Wystarczy, że się za to zabiorę, czyli dam coś z siebie.
Słowa Franciszka inspirują mnie do indywidualnego podejścia do każdego człowieka. Podobnie jak to już robię podczas lekcji śpiewu. Bo to realna istota, żywa, różniąca się ode mnie, niepowtarzalna, wyjątkowa, potrzebująca miłości w tej wyjątkowej formie. Żeby ją odgadnąć, konieczne jest najzwyczajniejsze oswojenie się ze sobą. Poznanie się, zbudowanie zaufania, komunii.
Pięknie i prosto o oswojeniu i budowaniu więzi w szczerości mówi Antoine de Saint-Exupéry w „Małym księciu”. Lis powiedział gdzie jest, Mały Książę chciał, żeby ten pobawił się z nim, ponieważ jest smutny. Lis odmówił, ponieważ nie był jeszcze oswojony. Lis tłumaczy księciu, że trzeba stworzyć więzi, aby się z kimś zaprzyjaźnić. Aby stać się kimś ważnym i potrzebnym dla kogoś, kimś jedynym na świecie.
Mieć przyjaciela, to mieć skarb niezwykły, na miarę skarbów w niebie. Mówi o tym księga Syracha: „kto go znalazł, skarb znalazł” (całość o przyjaźni: Syr 6,5-16). Ja potrzebuję odpowiadać na potrzeby innych, potrzebuje być potrzebny i potrzebuje, żeby ktoś odpowiedział na moje potrzeby.
A ty?
Chwilę dalej lis mówi do Małego Księcia, prawdziwy przyjaciel nadaje życiu blask – radość, pokój, poczucie bezpieczeństwa ze współdzielenia życia z kimś kogo się kocha.
Z przyjacielem życie staje się piękniejsze, najdrobniejsze szczegóły nabierają sensu. Powoli wracamy do raju, gdzie z pewnością tak jest.
Bardzo mnie ujmują słowa lisa o miłości do wabiących jak muzyka krokach zbliżającego się przyjaciela i szumiących na wietrze łan zbóż przypominających mu złociste włosy księcia. Tęsknie za taką przyjaźnią. Zwłaszcza dlatego, że wspomniana muzyka bardzo na mnie działa i często wabi. A barwę złocistego zboża mają włosy Maryi, o czym mówił ks. Dominik Chmielewski przytaczając słowa osoby, której objawiła się Maryja.
Zawsze jest jakieś ALE
Lis pragnie być oswojony, lecz książę tłumaczy się brakiem czasu. Mówi, że musi znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy. Lis krótko tłumaczy – ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Znacie to skądś? Wciąż za mało, wciąż za wolno, szybciej, więcej, mocniej. Bez przyjaźni, bez miłości, jałowo i zatrważająco smutno. To nie życie, to cierpienie, ból, lęk i zgrzytanie zębów.
Polecam świetny artykuł siostry od maila, na tym portalu: Piękni, młodzi, wykształceni… A także wywiad mojej siostry z Krakowa Edyty Drozdowskiej z Jackiem Prusakiem SJ na deon.pl: Niewolnicy samorozwoju.
A Ty. Masz przyjaciela?
Trzeba być bardzo cierpliwym, jak tłumaczy lis. Zaczynać od obecności w pewnej odległości, bez mówienia, bo mowa jest na początku źródłem nieporozumień. A każdego dnia być nieco bliżej.
W filmie „Chata” S.Younga, również padają słowa o byciu cierpliwym. Na początku jest między nami pewna bariera grzechu. To strach przed zranieniem, które wydarzyło się kiedyś w naszym życiu i powoduje nieufność. Bóg chce uleczyć ból, który nas rozdziela. “Nie ma na niego prostego lekarstwa. Nic błyskawicznego i jednocześnie trwałego. Życie wymaga trochę czasu i mnóstwa więzi.” To jest proces. Leczenie ran odbywa się w bezpiecznym otoczeniu, przez zaufanie, szacunek, wsparcie, troskę i niezwykle ważną wierność. Przez to właśnie rodzi się przyjaźń.
Wróćmy do maila. Papież Franciszek także przybliża nam wiedzę jak budować więzi – przyjaźń:
Nadzieja
Dla chrześcijan przyszłość ma imię, a jest nim „nadzieja”. Nadzieja nie oznacza optymistycznej naiwności ignorowania tragedii, w obliczu której stanęła ludzkość. Nadzieja jest cnotą serca, które nie zamyka się w mroku, nie rozpamiętuje przeszłości, nie płynie bezczynnie w teraźniejszości, ale jest w stanie zobaczyć jakieś jutro. Nadzieja to drzwi otwierające się na przyszłość. Nadzieja jest skromnym, ukrytym ziarnem życia, z którego z czasem wyrośnie ogromne drzewo. Jest trochę jak niewidzialne drożdże, dzięki którym może wyrosnąć całe ciasto, i które nadają smak wszystkim aspektom życia. Nadzieja dokona tak wiele dlatego, że najmniejszy błysk światła karmiony nadzieją wystarczy, by rozbić na kawałki tarczę mroku. Wystarczy jedna osoba, by nadzieja mogła istnieć i tą osobą możesz to być ty. A potem będzie jeszcze inna „ty”, i kolejna osoba, aż powstaniemy „my”. Czy więc nadzieja rodzi się, gdy jesteśmy „my”? Nie. Narodziła się wraz z pojedynczym „ty”. Przy „my” rozpoczyna się rewolucja.
Czułość dziecka
„Trzecie przesłanie, którym chcę się dziś podzielić, dotyczy właśnie rewolucji: rewolucji czułości. Czym jest czułość? To miłość, która jest tak blisko, że wkracza w świat realny. To ruch, który ma początek w sercu i dociera do oczu, do uszu i rąk. Czułość oznacza wykorzystanie oczu, by widzieć innych, i uszu, by ich usłyszeć. To słuchanie dzieci, biedaków, tych, którzy boją się przyszłości. Czułość oznacza wykorzystanie naszych serc i rąk, żeby pocieszyć innych, i zaopiekować się ludźmi w potrzebie. Czułość to język małych dzieci, tych, którzy potrzebują innych. Miłość dziecka do taty i mamy rośnie dzięki ich dotykowi, spojrzeniu, ich głosom i czułości. Lubię słyszeć, jak rodzice rozmawiają z niemowlakami, dostosowując się do nich, wchodząc na ten sam poziom komunikacji. To właśnie jest czułość: bycie na tym samym poziomie, co inni. Sam Bóg zstąpił w Jezusie, aby zrównać się do naszego poziomu. To ta sama ścieżka, którą obrał Samarytanin. To także ścieżka samego Jezusa. On sam zszedł niżej, przeżył całe swoje ludzkie życie praktykując prawdziwy i konkretny język miłości. Tak więc czułość to ścieżka życia wybierana przez najsilniejszych i najodważniejszych z nas. Czułość nie jest słabością, to hart ducha. To ścieżka solidarności, ścieżka pokory. Pozwólcie, że wyrażę to jasno i dosadnie: im więcej masz władzy, tym bardziej twoje czyny wpłyną na innych ludzi i tym większa twoja powinność, by działać z pokorą. W przeciwnym razie ta władza cię zniszczy, a ty zniszczysz innych. W Argentynie jest powiedzenie: „Władza jest jak picie ginu na pusty żołądek”. Kręci ci się w głowie, upijasz się i tracisz równowagę, więc ranisz siebie i wszystkich wokół, jeśli twoja władza nie jest połączona z pokorą i czułością. Ale dzięki pokorze i konkretnej miłości władza, bycie największym, najsilniejszym, staje się posługą, siłą napędową dobra. Wszyscy potrzebujemy się nawzajem.”
Teraz już wiem do czego zaprasza mnie dziś Bóg – do budowania przyjaźni. Silnych, szczerych, głębokich, nadających życiu sens więzi, połączonych miłością Jezusa – Duchem Świętym.
Może także i Ciebie do tego zaprasza?
Leave a Reply