Kiedy zapytałem ks. Sebastiana, mojego przewodnika, o jakąś sławną świątynię niechrześcijańską w Indore, ten wymienił mi świątynię Khajrana, poświęconą hinduskiemu bóstwu Ganeśi. To bóstwo jest łatwo rozpoznawalne, ponieważ ma postać ludzką z głową słonia. Ganeśa nazywany jest także Ganapatu i Winajaka. W hinduskiej mitologii uznawany jest za przywódcę pośrednich bóstw zwanych Ganami. Uważany jest także za ducha mądrości i sprytu oraz patrona uczonych i ludzi nauki, jak też bankierów i kupców. Jest też opiekunem ksiąg, liter, skrybów i szkół.
Według hinduskich wierzeń Ganeśi usuwa wszelkie przeszkody i zapewnia powodzenie w najróżniejszych działaniach. Uznawany jest także za bóstwo obfitości i dobrobytu. Jest uosobieniem witalności i energii życiowej. Przedstawiany jest zwykle jako dość otyły mężczyzna z czterema rękami i głową słonia wyposażoną w jeden kieł. Drugi kieł miał mu posłużyć jako rylec do spisania niektórych świętych ksiąg. Jego wielki brzuch jest znakiem dobrobytu. Natomiast jego wierzchowiec to mysz, która uosabia spryt. Jak widać z powyższego opisu jest to bóstwo uniwersalne, będące w stanie zaspokoić najważniejsze ludzkie życiowe pragnienia. Stąd jego obrazy lub figury, większe lub mniejsze, można spotkać w Indiach praktycznie wszędzie.
Świątynia Khajrana została zbudowana w 1735 r. roku przez królową Rani Ahilya Bai Holkar, z dynastii Holkar, panującej w królestwie Dhangar Malwa, należącego do imperium Maratów. Według legendy posąg Ganeśi wyciągnięto ze studni, gdzie został ukryty za czasów panowania Wielkiego Mogoła Aurangzeba (1618-1707). Właściwie nazywał się on Abu Muzaffar Muhi ad-Din Muhammad Aurangzeb Alamgir, ale komu by się chciało wymawiać za każdym razem tak długie imię i nazwisko, więc w skrócie nazywano go Aurangzeb, czyli „ozdobiony koroną”. Do historii przeszedł jako władca, za panowania którego imperium Wielkiego Mogoła osiągnęło swój największy rozwój terytorialny, oraz jako fanatyczny wyznawca i propagator islamu, prześladujący wszystkie inne nieislamskie religie. Za jego czasów zniszczono bardzo dużo świątyń hinduistycznych. Dlatego też posąg Ganeśi został ukryty przed zniszczeniem w studni. Miejsce jego ukrycia miał zobaczyć we śnie miejscowy uczony, bramin Pandit Mangala Bhatt, który poinformował o wszystkim królową, a ta z kolei wydała polecenie wyciągnięcia posągu i wybudowania dlań świątyni. Pierwsza świątynia miała formę małej chatki, ale później rozrosła się w dość pokaźny, świątynny kompleks. Dalsza część legendy głosi, że po modlitwie w tym miejscu spełniają się wszystkie życzenia. Szczególnie uprzywilejowanymi dniami do odwiedzin tej świątyni są niedziela i środa. Czciciele Ganeśi wiążą wokół świątyni kolorowe wstążki, jako znak swoich modlitw. Największe święto ku czci tego bóstwa odbywa się na przełomie sierpnia i września i nazywane jest vinayak chathurthi.
Nad świątynią górują trzy białe wieże, w charakterystycznej dla hinduskiej architektury religijnej owalnej, podłużnej formie. Praktycznie wszystko jest tutaj utrzymane w bieli. Teren wokół świątyni wyłożony jest białym marmurem. Wchodząc na teren świątynny trzeba zdjąć obuwie. Ten obyczaj powszechny jest prawie we wszystkich świątyniach w Indiach, niezależnie od wyznania. W większości katolickich kościołów też czymś powszechnym jest zdejmowanie obuwia. Sam posąg Ganeśi znajduje się w głównym budynku świątyni, umieszczony w ścianie obitej srebrną blachą z roślinnymi motywami. U góry zaś zawieszone są liczne dzwony. Ludzie podchodzą do posągu, składają ofiary i otrzymują od kapłana błogosławieństwo, którego znakiem jest czerwona kropka na czole. Wokół głównej świątyni zbudowano dodatkowe pomieszczenia i kapliczki z innymi bóstwami, których imion już nie pomnę. Ludzi było sporo, chociaż nie była to ani niedziela, ani środa, lecz piątek. W każdym razie zapotrzebowanie na wysłuchanie ludzkich próśb nie maleje, nie ginie też nadzieja, że w tym miejscu (zgodnie z legendą) wszelkie prośby zostaną wysłuchane i spełnione.
Ale czy rzeczywiście natychmiastowe spełnienie naszych pragnień przyniesie nam szczęście? Chwilowe zadowolenie może tak, ale nie prawdziwe szczęście. Gdzie jest tak naprawdę źródło szczęścia? Święta siostra Faustyna Kowalska tak odpowiedziała na to pytanie w swoim „Dzienniczku”: Życie w obecnej chwili upływa mi w cichej świadomości Boga. Nim żyje moja dusza milcząca, a to świadome życie Boga w mej duszy jest mi źródłem szczęścia i mocy. Nie szukam szczęścia poza głębią swej duszy, w której mieszka Bóg, jestem tego świadoma. Czuję jakoby potrzebę udzielania się innym, odkryłam w duszy źródło szczęścia, to jest Boga. O mój Boże, widzę wszystko, co mnie otacza, że jest przepełnione Bogiem, a najwięcej dusza moja, którą zdobi łaska Boża. Tym, czym będę żyć w wieczności, już zacznę teraz (Dzienniczek, nr 887).
Leave a Reply