Zniechęcenie często dopada nas nieoczekiwanie, podobnie jak sesja zaskakuje studentów czy zima drogowców. A przecież można przewidzieć, że pewien trwający długo stan spowoduje znużenie. To właściwie pewne. Mamy jako ludzie ograniczone zdolności funkcjonowania. Apatia dotyka nas również w życiu duchowym, na naszej drodze modlitwy. Niejednokrotnie po okresie dużego zaangażowania, wzmożonej modlitwy, uczestniczenia w praktykach religijnych, spotkaniach wspólnotowych, po prostu się męczymy, tracimy smak tego wszystkiego. Czasem też Bóg doświadcza nas swoistego rodzaju oschłością, uczuciem oddalenia od Niego. Wówczas niektórzy popadają w rezygnację. Skoro modlitwa czy praktyki religijne idą jak po grudzie, może lepiej się wycofać.
Co robić, kiedy trwale się zniechęcimy? Taka sytuacja z pewnością wymaga wysiłku, trzeba podjąć jakąś pracę, pokonywać trudności, samego siebie. Staje się więc to okazją do wzrostu. Myślę, że pierwszą rzeczą powinno być przyjęcie takiego stanu z wdzięcznością. Stare powiedzenie mówi: Co cię nie zabije, to cię wzmocni. A więc znużenie w drodze możemy odebrać jako błogosławieństwo. Dalej, co czynić, gdy znajdziemy się w duchowym kryzysie? Prorok Izajasz nawołuje: Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko! (Iz 55, 6) W opisywanej przeze mnie sytuacji należałoby raczej odwrócić te słowa, by brzmiały: Szukajcie Pana kiedy się ukrywa, kiedy jest daleko! Co robić, gdy doświadczamy apatii? Działać przeciwko. Notabene, co to za wyzwanie – znaleźć Boga – kiedy jest blisko? Szukajmy Go w ciemnościach, gdy jest niewidoczny.
Czytałem kiedyś opowieść o pewnym plemieniu indiańskim, które na tle innych odznaczało się stuprocentową skutecznością w dziedzinie wywoływania deszczu. Sekretem tego szczepu było to, że jego członkowie tańczyli tak długo, dopóki deszcz nie zaczął padać. Cóż za determinacja. Będziemy tańczyć tak długo, aż nie dostaniemy tego, o co prosimy. Niezależnie, jak długo przyjdzie czekać.
Cierpliwość to cecha niezwykle pochwalana w Piśmie Świętym. Święty Paweł zalecał chrześcijanom z Wiecznego Miasta, by chlubili się z ucisków, bo ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę. (Rz 5, 3). Sam stał się dla nich niedoścignionym wzorem do naśladowania, będąc zaprawionym we wszystkich warunkach, doświadczając trudu związanego z głoszeniem Ewangelii. Nawoływał swoich braci, aby byli cierpliwi w ucisku i wytrwali w modlitwie (Rz 12, 12). Z kolei Jakub Apostoł dodaje, że gdy jest ona wytrwała, posiada wielką moc (Jk 5, 16).
Idąc za myślą pewnego księdza, że Bóg jest Bogiem tańczącym, myślę że modlitwę można czasem porównać do tańca. W końcu modlitwa to relacja. A w relacjach bardzo ważna jest wierność. Czyli trwanie mimo zmęczenia, mimo przeciwności. Tak więc nie poddawajmy się zniechęceniu. Tańczmy niestrudzenie, tak długo, dopóki nie spadnie na nas deszcz łaski.
Photo credit: melusina parkin via Foter.com / CC BY-NC-SA
Leave a Reply