Chrzest, niemal natychmiast, przyniósł obok wielu wyznawców, także i męczenników. Bo twarde zasady wiary uwierały tych, którzy dotychczas kierowali się tylko swoją wolą.
Obchodziliśmy dopiero co okrągłą rocznicę chrztu Polski. Podniosłe uroczystości, dużo wspomnień i radości, nawet „Kochane Życie” nakreśliło sielski obraz tych wydarzeń, budzących nowego ducha w narodzie.
A tymczasem ten chrzest, niemal natychmiast, przyniósł obok wielu wyznawców, także i męczenników. Bo twarde zasady wiary uwierały tych, którzy dotychczas kierowali się tylko swoją wolą, a nawet choćby swoimi kaprysami. Nie było jeszcze, tak jak dzisiaj, różnych tłumaczy i usprawiedliwicieli o tym, co można a co nie. Wtedy było jeszcze jednoznaczne „tak – tak, nie – nie”, i już. I nikomu nie przyszło by do głowy aby opowiadać się za życiem – przez zabijanie.
Dla przykładu – dzisiejszy patron, św. Stanisław ze Szczepanowa, został zamordowany własnoręcznie przez króla Bolesława Śmiałego. Według tradycji, bezpośrednim powodem konfliktu pomiędzy biskupem a królem było to, że Stanisław bezskutecznie upominał Bolesława za niewłaściwe postępowanie wobec poddanych oraz za publiczne powodowanie zgorszenia. W niektórych kronikach są bardziej pikantne szczegóły, ale dla porządku trzymajmy się oficjalnej wersji. Na naszych ziemiach najwcześniej to święci Benedykt, Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn, którzy w nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku ponieśli męczeńską śmierć (11 listopada? kłania się spiskowa teoria dziejów!) byli Pierwszymi Męczennikami Polski. Zresztą sprowadzeni byli przez Bolesława Chrobrego, gdy cesarz niemiecki Otton III zaproponował założenie na naszych ziemiach klasztoru, który głosiłby Słowianom Słowo Boże. Ale to już zupełnie inne historie.
Ilustracja: Święty Stanisław ze Szczepanowa, Wikipedia
Leave a Reply