Wiara

W poszukiwaniu ludzi…

Myśli kłębią mi się w głowie, bo mam swego rodzaju rozdwojenie… z jednej strony Kościół bije na alarm, że ludzie „odpływają”, a zwłaszcza młodzież, a z drugiej… zderzenie z brutalną rzeczywistością. Z rzeczywistością, w której nie do końca jest przestrzeń dla młodego pokolenia.

W parafiach można znaleźć wszelkiej maści wspólnoty dziecięce, młodzieżowe, które przy okazji spędzonego wspólnie czasu, oferują formację duchową. Jest to świetne rozwiązanie, ale… dla tych, którzy tego pragną, którzy chcą być w takim miejscu, którzy choć trochę wierzą.

A co z tymi co szukają? Z tymi, którzy nie wiedzą co ze sobą zrobić? Którzy pogubili się w życiu… Którzy po prostu potrzebują bezpiecznego miejsca, w którym spotkają się, pogadają, wypiją herbatę, pograją w planszówki. Parafie powinny mieć takie miejsce, gdzie będą odbywały się luźne spotkania, nie nagabujące, nie nawracające, gdzie po prostu będzie można poczuć się jak w bezpiecznej przystani. Jeśli ktoś będzie chciał zapytać o Boga, żeby był ktoś, kto mu o Nim opowie, ale jeśli nie będzie pytał – żeby nie nawracać go na siłę. Bezpieczeństwo, zrozumienie, ciepło to jest to (oczywiście kilka elementów z wielu), czego potrzebuje dzisiejsza młodzież, pozbawiona autorytetów, wychowywana w Pajdokracji i wierząca mocno w to, co pokazuje świat wirtualny. Młodzież próbująca dogonić niedościgniony ideał świata nierzeczywistego.

Róbmy wszystko, żeby takie miejsca powstawały. A jak już są, jak powoli się tlą, żeby nie przyszedł ktoś, kto swoją postawą spowoduje, że ta młodzież zniknie.

To samo dotyczy rodzin. Te, które są i angażują się, należy doceniać, rozmawiać, współpracować, wykorzystać ten fakt w pozytywny sposób, bo przecież to są ludzie, którym się chce zrobić coś dobrego. I nikt tu nie mówi o przejmowaniu parafii przez świeckich, tylko o dobrej współpracy, bo niestety statystyki są nieubłagane. I choćby księża zaklinali rzeczywistość, mocno zamykali oczy i udawali, że tego nie ma, to niestety kapłanów jest coraz mniej. I wbrew pozorom potrzebują pomocy świeckich w wielu aspektach parafialnego życia, bo to pozwoli im skupić się na najważniejszym, na prowadzeniu wiernych do zbawienia. A dodatkowo dzięki takim rodzinom są w stanie dotrzeć do innych rodzin. Do rodzin, które same z siebie nigdy nie zdecydują się przyjść na jakieś wydarzenie, konferencję, spotkanie… bo wystarczy im niedzielna Msza Św. A przy nich też trzeba być, z nimi też trzeba rozmawiać, zagwarantować im miejsce, w którym będą mile widziane, będą mogły spędzić dobrze czas… Można w ciągu dnia otworzyć podwoje salek dla mam z małymi dziećmi, żeby mogły się spotkać, pogawędzić, wypić CIEPŁĄ kawę, a maluchy pobrykać na dywanie… na to nie trzeba nie wiadomo jakich środków… Można zorganizować randki małżeńskie, gdzie młodzież oazowa przy pomocy dorosłych zaangażowanych w parafii, zaopiekuje się dziećmi, a w tym czasie rodzice spędzą wspólnie czas, tylko we dwoje.

Można zrobić mnóstwo innych wspaniałych rzeczy, żeby ludzie przy kościele czuli się jak w domu, żeby zapragnęli być częścią tej wspólnoty i w końcu aby w Kościele poczuli się kochani i byli tam obecni nie tylko ciałem, ale i duchem.

Image by Brian Merrill from Pixabay

O autorze

Honorata Baran

Żona i mama trójki dzieci. W wolnych chwilach scrapuje i szyje. Lubi piec, gorzej z gotowaniem, ale i z tym sobie radzi :) Szczęśliwa. Z założenia :) Ten typ tak ma :)

Leave a Reply

%d bloggers like this: