Edukacja

Wrzucić książki do lamusa?

Mama chyba starzeje się w bardzo szybkim tempie, bo coraz więcej rzeczy ją irytuje w sposób nieznany jej wcześniej. Na przykład dyskusje internetowe i w realu na temat wycofania większości lektur, bo biedne dzieci nie rozumieją większości słów!

Mama tylko chciała nadmienić, że gdy była dzieckiem również nie rozumiała większości słów! Ba! Mama nie rozumiała także wielu innych rzeczy – i jakoś jej to nie przeszkadzało, bo była do tego przyzwyczajona, bo była dzieckiem! Ale stopniowo dowiadywała się znaczenia tych nierozumianych słów – i już je miała, już stanowiły część jej osobowości. Stopniowo tych nieznanych słów ubywało i można było sięgać po coraz trudniejsze i ciekawsze lektury, coraz bardziej poszerzając swoje horyzonty.

Dlaczego tak wielu rodziców chce zamknąć swoje dzieci w ciasnej klatce kilkuset najczęściej używanych słów, jest dla Mamy niepojęte! Dlaczego nagle chcą wyrzucić do lamusa większość książek napisanych dawniej niż w 1999 roku? Efektem ubocznym tej rodzicielskiej anty-troski są ludzie po studiach menadżerskich, którzy nie potrafią poprawnie i bez błędów ortograficznych sformułować służbowej notatki. Ech, ech, kiedyś czytało się małym dzieciom baśnie (tu Mama wsiądzie na ulubionego konika ?) i dzieci wchodziły do szkoły z fundamentem szerokiego zasobu słów i archaizmów, których nowoczesne infantylne książeczki o tatusiu, który klnie, im nie dadzą.

O tempora, o mores! Kruszą się mury naszego domu, czy uda się je jeszcze naprawić?

Foto: Autorka

O autorze

Katarzyna Głowacka

Mama piątki dzieci, babcia jednego wnuka; z zawodu doradca rodzinny, z upodobania blogerka (Mama w dużym brązowym domu) oraz nałogowa czytelniczka. Mieszka z rodziną w podwarszawskim Józefowie.

1 Komentarz

  • Myślę, że część lektur powinna jednak zniknąć z kanonu. Pozycje typu „Anaruk”, „Ten obcy” czy „Rodzina Miziołków”. Czy to są wartościowe ksiąźki? Baśnie Andersena były dla mnie w dzieciństwie koszmarem, bałam się ich. Co do lektur licealnych – niektóre są mocno dyskusyjne, np. „Lilla Weneda”, którą teraz trzeba omawiać w 2 klasie LO. To naprawdę duży problem, piszę to jako mama kilkorga dzieci w wieku szkolnym i polonistka w liceum.

Leave a Reply

%d bloggers like this: