Gdy ukończyłam szkołę podstawową, rodzice musieli podjąć trudną decyzję w sprawie mojej dalszej edukacji. Prywatne gimnazja były drogie, a lokalne szkoły katolickie nazbyt liberalne w swoim nauczaniu. W grę wchodziło jedynie stanowe gimnazjum publiczne, które raczej było znane z aktywności wielu gangów aniżeli dobrego poziomu nauczania. Decyzja ta była o tyle ważna, że miałam czworo niewiele młodszego rodzeństwa, które wkrótce po mnie też miało ukończyć szkołę podstawową.
Chociaż obydwojgu rodzicom leżało na sercu uspołecznienie swoich pociech, to kwestia naszej dalszej edukacji została przesądzona pewnego dnia podczas odrabiania zadania domowego
Moje ćwiczenie z gramatyki polegało na wstawianiu przecinków we właściwych miejscach. Rozwiązywałam je na chybił trafił.
„Nie rozumiesz tego, Rachel?” – moja mama była już nieco zmęczona tłumaczeniem
„To jest wyrażenie przyimkowe, dlatego wymaga użycia przecinków”.
„Co to jest wyrażenie przyimkowe?” – odparłam.
Mama zatrzymała się na moim pytaniu i zaczęła drążyć: „A wiesz, co to jest przyimek?”.
Pokręciłam przecząco głową.
„A jakie znasz części mowy?”
„Co to są części mowy?”
Moi rodzice nie czuli się ekspertami w każdej dziedzinie, mimo to mama z powodzeniem mogłaby uczyć gramatyki, a tata posiadał ponadprzeciętną wiedzę w dziedzinie historii i geografii – przedmiotach, które w amerykańskich szkołach zastąpiono „naukami społecznymi”. Powoli dojrzewał w rodzicach pomysł objęcia nauczaniem domowym swojego drugiego dziecka, i ewentualnie również następnych.
Jak zwykle dostali wsparcie w swojej parafii. Pewna nauczycielka, która wtedy nie pracowała zawodowo, wychowując swoich siedmioro dzieci, bardzo chętnie podpowiedziała rodzicom, od czego powinni zacząć.
Pierwszym krokiem na tej drodze było prawne zarejestrowanie mnie jako dziecka uczącego się w danym roku szkolnym, w przeciwnym razie rodzice zostaliby ukarani za moją nieobecność w szkole. Nawet w Tennnessee, które jest jednym ze stanów najbardziej sprzyjających edukacji domowej, prawne zabezpieczenie było nieodzowne. W niektórych stanach zezwala się rodzicom na samodzielną ocenę postępów ucznia, ale jest to proces bardzo pracochłonny i stresujący, zwłaszcza dla osoby nieznającej się na księgowości lub pracującej poza domem. Natomiast w niektórych stanach taka własna ewidencja postępów ucznia jest w ogóle niedopuszczalna.
Z tego powodu większość rodziców decyduje się wybrać szkołę „parasol” czyli taką, która będzie nadzorować naukę dziecka. Taka instytucja patronuje rodzinie, asystuje przy ocenie postępów ucznia, jest miejscem, gdzie dzieci zdają roczne testy sprawdzające,wymagane przez poszczególne stany. Inną zaletą tego rozwiązania jest możliwość uczestnictwa dzieci w wycieczkach szkolnych i różnorodnych warsztatach grupowych.
W takich okolicznościach dzieci spotykają nie tylko swoich rówieśników uczących się w domu, ale też dzieci, które niedawno przeniosły się do nowej szkoły oraz te, które zostały dyscyplinarnie usunięte ze szkoły. Wachlarz jest dość szeroki.
Drugim krokiem w edukacji domowej był wybór programu nauczania. Szkoła nadzorująca zasugerowała korzystanie z jej programu, ale miał on charakter anty-katolicki, nie do zaakceptowania przez naszą rodzinę.
Katolickie rodziny z naszej okolicy, które zdecydowały się na nauczanie domowe,znalazły doskonałą alternatywę w szkole Seton Hall Study. Dostarczyła ona wymagający, ale dobrze skonstruowany program nauczania. Należy dodać, że jednym z pozytywnych aspektów nauczania domowego jest właśnie możliwość wyboru programu nauczania pasującego do zdolności konkretnego dziecka, można również stworzyć własny program nauczania przez zastąpienie niektórych podręczników, innymi, bardziej odpowiednimi materiałami.
Trzecim krokiem w edukacji domowej było stworzenie szerokiej sieci kontaktów. Wydaje się, że nauczanie domowe jest jedynym lub najbardziej naturalnym rozwiązaniem dla rodzin mieszkających na odludziu. Nie znaczy to jednak, że mogą one żyć w kompletnej izolacji od świata.
Rodzice odkrywają potrzebę bycia w stałym kontakcie z innymi osobami zajmującymi się nauczaniem domowym, chociażby po to, by znaleźć dla swoich dzieci nauczycieli przedmiotów, których sami nie potrafią uczyć (np. muzyki czy języka hiszpańskiego). Dodatkowo, rodzice organizują się wspólnie lub proszą swoje parafie, np, o udostępnienie lokum do prowadzenia zajęć laboratoryjnych z biologii czy chemii.
Nasza społeczność nauczycieli domowych wypracowała też doskonałe rozwiązanie dla uczniów szkół średnich, nawiązując współpracę z dyplomowanymi nauczycielkami, które niedawno urodziły dzieci. Dla nich ważny był elastyczny czas pracy, a dla rodziców – ich fachowe wsparcie. To zaowocowało powstaniem bardzo małych szkółek, w których cała uwaga skupiona była na uczniach, a pełną odpowiedzialność za to, co się tam dzieje spoczywała na rodzicach.
Alternatywnym rozwiązaniem dla uczniów szkół średnich pobierających naukę w domu jest przeniesienie ostatniego roku lub dwóch lat nauki na uniwersytet. W Stanach Zjednoczonych istnieje taka możliwość, by przedmioty z ostatnich lat szkoły średniej zaliczyć w ramach kursów uniwersyteckich. Jest to nawet wyżej cenione przez władze stanowe, które w takich przypadkach same wydają dyplom ukończenia szkoły średniej..
Edukacja domowa nie jest dla wszystkich. To bolesne stwierdzenie, ale prawdziwe. Rodzice decydujący się na nauczanie domowe muszą być otwarci, aktywni i bardzo konsekwentni w egzekwowaniu wymagań. Muszą też elastycznie dostosowywać się do możliwości i predyspozycji swoich dzieci. Niektóre z nich będą bardzo samodzielne i nie będą wymagały ciągłego nadzoru w nauce. Inne z kolei, będą potrzebowały bardziej uważnego prowadzenia. Rodzice nie mogą zapomnieć o aspekcie socjalizacyjnym – jeśli w sąsiedztwie jest niewiele dzieci, muszą stworzyć swoim synom i córkom jakieś inne możliwości kontaktu z ich rówieśnikami.
W Stanach Zjednoczonych wydatki związane z edukacją domową zazwyczaj nie są odliczane od podatku, ale niektóre jego elementy mogą refinansowane, co pozwala odciążyć domowy budżet.
Dotyczy to m. in. rachunków za korepetycje lub wpłat na rzecz instytucji, które są formą inwestycji w rozwój dziecka. Poza tym jeśli rodzice przekażą używane podręczniki lub inne artykuły szkolne jako darowiznę na rzecz organizacji charytatywnych, mogą sobie to odliczyć od podatku. Tylko trzy stany w USA przyznają ulgę podatkową na edukację domową jako takiej. W pozostałych nauczanie domowe w tej materii jest dyskryminowane, a rodziny muszą ostrożnie postępować, by nie narazić się urzędowi podatkowemu.
Dla wielu rodzin korzyści natury edukacyjnej i moralnej płynące z nauczani domowego są warte tego, by zmagać się z różnymi trudnościami na tej drodze. Ona bowiem nie tylko poszerza horyzonty danej rodziny ale też wzmacnia ją wewnętrznie. Jak każde wielkie przedsięwzięcie, nauczanie domowe ma swoją cenę ale daje też wiele radości i poczucie spełnienia.
Photo credit: Robbi Baba via Foter.com / CC BY-NC-ND
[…] postanowiliśmy sprawdzić jak to wygląda w innych krajach. Poprzednio publikowaliśmy artykuł Racheli Murackiej, dziś publikujemy pierwszą część listu od naszej czytelniczki […]
[…] domowej, postanowiliśmy sprawdzić jak to wygląda w innych krajach. Poprzednio publikowaliśmy artykuł Racheli Murackiej, dziś publikujemy drugą część listu od naszej czytelniczki z USA (nazwisko […]