Dzieci

Dokąd to prowadzi, Kapłani?

Dokąd to prowadzi?

Kiedy myślałam, że już wszystko widziałam, słyszałam, że już gorzej niż flagi i tańce w kościele być nie może, wtedy dzwoni telefon i jedno z pytań brzmi: „A widziałaś rekolekcje w Toruniu?”. I już wiem, że nic nie będzie takie samo…

Po krótkiej zapowiedzi co mnie czeka, lekko drżącą ręką odpaliłam internet. To, co zobaczyłam i usłyszałam ścięło mnie z nóg. Przyznaję, że różne dziwne rzeczy przestały mnie zaskakiwać. Przeszkadzają, ale im się nie dziwię. Co nie oznacza, że akceptuję. Natomiast rekolekcje w Toruniu okazały się trafić w sam środek moich dywagacji z przyjaciółką na temat tego, jak powinniśmy zwracać się do młodego pokolenia.

Co do samych rekolekcji w Toruniu – pozwolę sobie nie być wodą na młyn i przemilczę teksty, które tam padały. Ci, którzy są ciekawi, zapewne zerkną. Tych, którzy nie chcą się w to bawić zapewniam, że grupa ewangelizująca osiągnęła poziom kloaki…

Ale… przy okazji tych rekolekcji przyszła myśl dotycząca takiego wydarzenia w mojej parafii. Rekolekcje dla dorosłych prowadził wspaniały kapłan, który trafiał prosto do serc. Dla dzieci szkolnych zapewne równie dobry, młody ksiądz, który bardzo, ale to bardzo chciał trafić do dzieciaków. I tu jest sedno problemu. Chciał aż za bardzo. Niestety tego konkretnego dnia nie byłam z dziećmi na rekolekcjach, więc treści przekazywane młodemu pokoleniu znam tylko z ich relacji, natomiast napawają niepokojem. Kiedy nasze wesołe auto wracało z chłopakami z treningu (wszyscy byli na tych samych rekolekcjach) spytałam, jak tam pierwszy dzień nauk. I ku mojemu zdumieniu usłyszałam potok słów: Ciocia, ale masakra… Ciocia, on do nas mówił językiem z Foortnajta 😛 Cioooocia, jesteśmy bambikami… Essa! A najważniejsze było zdanie: W tym wszystkim to nie bardzo było miejsce dla Pana Boga.

Zatkało mnie. Wiozłam ekipę, która na bank nie leży krzyżem w kościele… ale ku mojemu zaskoczeniu te dzieciaki pokazały, którędy powinien zmierzać Kościół. Drogą prawdy! Drogą świadectwa!

Dzieci i młodzież już wystarczająco mocno tkwią w świecie „internetów”. Są tam w całości wessane. Ich życie kręci się wokół wirtualnego świata, sztuczności, kłamstwa, ubarwiania rzeczywistości i półsłówek. Księża powinni dawać świadectwo – świadectwo życia, wiary, żeby dzieciaki wyciągać z tego wyimaginowanego świata, do świata prawdy.

Moi rodzice zawsze powtarzali, żeby równać w górę… może to warto kapłanom przypomnieć?

Obraz VĂN HỒNG PHÚC BÙIPixabay

Obraz główny: JoePixabay

O autorze

Honorata Baran

Żona i mama trójki dzieci. W wolnych chwilach scrapuje i szyje. Lubi piec, gorzej z gotowaniem, ale i z tym sobie radzi :) Szczęśliwa. Z założenia :) Ten typ tak ma :)

Leave a Reply

%d bloggers like this: