Język polski jest piękny. Nawet za granicą, a może zwłaszcza tam. Niektóre nazwy, które spotykamy podczas naszych wędrówek wywołać mogą uśmiech, mimo woli i na zawsze zostają w pamięci, i trudno o nich zapomnieć, nawet gdyby się chciało. Kilka dni temu odwiedziłem bardzo ciekawe miasto o wdzięcznej nazwie Jajce. Ale zanim tam dotarłem, zatrzymałem się po drodze przy Plivskim Jeziorze. Mój przewodnik na początku wypowiedział nazwę bardzo szybko, dlatego tego „l” nie dosłyszałem i wyszło mi „Pivsko” Jezioro. Ale na miejscu wszystko się wyjaśniło, kiedy zobaczyłem stosowne napisy informacyjne. Piękna tafla jeziora położona pośród wzgórz pokrytych ciemną zielenią drzew iglastych przyciąga do siebie turystów również i dzisiaj. Wielu z nich pochodzi z krajów bliskiego wschodu, o czym świadczy ich wygląd i języki, którymi się posługują, ale większość to jednak mieszkańcy Bośni i Hercegowiny. W czasach dawnej Jugosławii odbywały się tutaj zawody kajakarskie, a kiedy się nie odbywały, to miały tutaj miejsce przygotowania do zmagań sportowych, które miały się rozegrać w innych miejscach i krajach. Teraz co prawda nie ma kajaków, ale są małe łódki o napędzie elektrycznym, które poruszane są energią słoneczną poprzez zamontowane baterie.
Od tego miejsca do samego miasta Jajce prowadzi bardzo malownicza droga pośród skał, wzgórz i większych lub mniejszych wodospadów. Zaraz za jeziorem, kierując się w stronę miasta, można zobaczyć 17 małych drewnianych młynów wodnych, stojących obok siebie, pochodzących z XVII w. Jest to unikat na skalę światową, podobnie jak kilka innych rzeczy w mieście i okolicy. U bram miasta, a w zasadzie już na jego przedmieściach, roztacza się niesamowity widok olbrzymiego wodospadu. Od razu do głowy przychodzi skojarzenie z Niagarą, ale tylko przez chwilę (jednak Niagara jest sporo większa). Ale wodospad jest po prostu piękny. Jest zaliczany do jednego z dwunastu najpiękniejszych wodospadów świata. Posiada wysokość około 23 m i kończy bieg rzeki Pliva, która w tym miejscu wpada do rzeki Urbas. Nad wodospadem widać wznoszące się fortyfikacje miejskie. Z kolei nad samym miastem góruje twierdza, która swoimi początkami sięga XIII w. Jednakże samo miasto zostało założone na przełomie XIV i XV w. przez księcia Hrvoje Vukića Hrvatinića. Nazwa Jajce pochodzi od nazwy zamku, który nazywany był po prostu Jaje, co znaczy „jajko”. Pierwsze pisane źródła o mieście pochodzą z 1396 r. Jednakże osadnictwo na tych terenach sięga czasów rzymskich. Z tamtych czasów zachowała się świątynia boga Mitry.
Później miasto Jajce stało się siedzibą królów chorwacko-bośniackich. Tutaj został koronowany papieską koroną ostatni z królów bośniackich Stefan Tomašević (1438-1463) przez specjalnych wysłanników papieża Pius II w 1461 r. Tutaj także poniósł śmierć z rozkazu tureckiego sułtana Mehmeda II. Młody król widząc, że nie zdoła oprzeć się potężnej armii tureckiej, postanowił się poddać w zamian za darowanie życia jemu i jego rodzinie. Niestety, Turcy nie dotrzymali obietnicy i zamordowali króla, a razem z nim jeszcze około 200 znaczniejszych, szlachetnie urodzonych z jego królestwa. Tej tragedii udałoby się uniknąć, gdyby Europa choć trochę wykazała solidarności w obliczu nawały tureckiej. Młody król słał rozpaczliwe wezwania o pomoc, ale poza moralnym wsparciem papieża nikt tej pomocy nie udzielił. Przez co Bośnia dostała się prawie na 400 lat pod otomańskie jarzmo. Sarkofag z jego szczątkami znajduje się we franciszkańskim kościele św. Łukasza w Jajcu. Jeszcze tego samego roku, kiedy zginął król Stefan, na Jajce ruszył węgierski król Maciej Korwin, który odbił miasto w dzień Bożego Narodzenia. Niestety, w 1527 r. Turcy znów zajęli Jajce, które pozostało w ich władaniu aż do Kongresu Berlińskiego w 1878 r., na mocy którego Bośnia przeszła pod panowanie Austro-węgierskie.
Jednym z najstarszych zabytków miasta, znajdującym się prawie w środku starówki jest kościół św. Marii, a w zasadzie jego ruiny. Nie wiadomo dokładnie kiedy ten kościół został wzniesiony. Przypuszcza się, że około XII lub XIII w. W tym kościele był koronowany wspomniany już ostatni król Bośni Stefan. Po zajęciu miasta przez Turków w 1527 r. kościół, jak to Turcy mieli w zwyczaju, został przemieniony na meczet. Zaraz przy samym kościele znajduje się dzwonnica św. Łukasza, wybudowana w stylu romańskim, jedyna w tym stylu, która zachowała się w tej części Bałkanów. Po pożarze w 1823 r. meczet nie został odbudowany i zostały tylko gołe mury. Ale pomimo przebudowy, ocalałe ściany razem z dzwonnicą mówią o katolickiej przeszłości tego miasta i kraju. Pośród murów obronnych miasta wyróżnia się olbrzymia, okrągła wieża, nazywana „niedźwiedzią”, która została wzniesiona w latach 1448-1463. Według legendy jej nazwa pochodzi od tego, że w czasach tureckich w tej wieży żyły niedźwiedzie, do których wrzucano skazańców.
Niedaleko od ruin kościoła znajduje się wejście do katakumb, które zostały wykonane z polecenia księcia Hrvatinića, jako miejsce pochówku dla jego rodziny. Niestety, w sobotę kiedy tam przyjechałem, katakumby były już zamknięte. Podobno w katakumbach ukrywał się i pracował sławny twórca komunistycznej Jugosławii Josip Broz Tito. Obok kościoła znajdują się ruiny tzw. Burićevego domu, który był zbudowany w XVII w. W czasie drugiej wojny światowej, od sierpnia 1943 roku, znajdował się tutaj sztab Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii, gdzie urzędował Josip Broz Tito razem ze swoimi współpracownikami. Po wojnie było to miejsce niemalże kultowe dla komunistycznego państwa. Jednakże w czasie wojny 1992-1995 z tego pięknego niegdyś budynku zostały tylko nagie ściany – i tabliczka przypominająca o towarzyszu Tito. Ostatnia wspomniana wojna miała bardzo tragiczny przebieg w tym mieście. W trakcie działań wojennych większość mieszkańców opuściło miasto. Prawie wszystkie kościoły i meczety zostały zburzone. Po wojnie rozpoczął się powrót i trud odbudowy, także nie bez problemów.
Chodząc po ulicach miasta Jajce trudno sobie wyobrazić, że jeszcze nie tak dawno toczyły się tutaj walki. Może uważniejszy turysta, patrząc na pomniki wzniesione ku pamięci poległych, zauważy, że to przecież nie tak dawno. Oby nigdy więcej.
Leave a Reply