Opowieści pokładowe autorstwa Teresy Grzywocz to książka nie tylko dla młodych dziewczyn zastanawiających się, czy nie zostać stewardesą, lecz także dla wszystkich, niezależnie od płci, którzy choć raz z podziwem, a może z odrobiną zazdrości, spoglądali na elegancko ubrany personel pokładowy przemierzający lotnisko.
Teresa Grzywocz opowiada niezwykle barwnie, z wręcz groteskowym humorem, a przy tym bez niedomówień, cały szereg historii wziętych z życia cabin crew. Mówi o tym, jak różnorodna jest to praca, jak zabawne, a czasem skrajnie stresujące, historie mogą pojawić się na wysokościach – w największych liniach lotniczych i w menedżerskich jetach. Pozwolę sobie przytoczyć dwie z tych opowieści.
Oto pierwsza:
„(…) W tej pracy codziennie można spotkać kogoś, kto odmieni nasze życie, kto nas nakieruje i otworzy nam oczy (…) Inny kolega, słynący z tego, że lubi żartować, otrzymał kiedyś maskotkę od małego pasażera.
– Przykro mi, ale nie możecie z nami lecieć – powiedział do siedmioletniego chłopca niosącego całą rodzinę pluszowych fok. – Zwierzęta nie są wpuszczane na pokład. Po tym, jak malec zrobił smutną minę, steward szybko dodał:
– Ale widzę, że to bardzo dobrze wychowane foki, więc zrobię dla was wyjątek. Tak się zaprzyjaźnili w czasie tego rejsu, że na koniec chłopiec wręczył mu najmniejszą foczkę na szczęście (…)”.
I druga:
„(…) I tak właśnie było owego słonecznego dnia. Samolot był gotowy do odlotu, tylko jeszcze pasażerów brakowało. Wtem pojawili się na płycie lotniska i skierowali się do naszego samolotu. Mały, okrągły pilot zobaczył to z okna kokpitu i chciał im wybiec na spotkanie. Do biznesowego samolotu wchodzi się po stopniach umieszczonych po wewnętrznej stronie drzwi. Często schodki te są wąskie i strome i wielokrotnie widziałam ludzi potykających się na nich (szczególnie narażone są elegantki w wąskich spódnicach i wysokich obcasach). Kapitan tak się spieszył, że potknął się już na pierwszym, po czym spadł na sam dół. Że był to jednak ekswojskowy, to zwinął się w zgrabną kulkę, potoczył parę kroków po ziemi, wstał, otrzepał spodnie i podał rękę zaskoczonemu pasażerowi (…)”.
Jako że autorka dzięki swojej pracy odwiedziła, jak dotąd, aż… osiemdziesiąt jeden (!) państw na świecie, charakteryzuje w Opowieściach pokładowych narodowości, które miała okazję lepiej poznać. Za najbardziej wyluzowanych pasażerów uważa Amerykanów. Są oni przy tym tak przyzwyczajeni do fast foodów, że oczekują ich również… na pokładzie samolotu! Jako jedyni na świecie (według Teresy Grzywocz), wchodząc do samolotu, mają zwyczaj przedstawiania się z imienia. Natomiast bardzo ich bawi, gdy załoga zwraca się do nich „pan” lub „pani”. Tyle o Amerykanach.
Autorka rozprawia się też z wieloma stereotypowymi wyobrażeniami pracy, zarówno stewardesy, jak i pilota. Mówi, co najbardziej irytuje personel i podpowiada jak mu poprawić humor.
Opowieści pokładowe to, podana w atrakcyjnej formie, duża dawka konkretnej wiedzy na temat pracy personelu pokładowego. Jestem przekonana, że książka może być pomocą nawet dla początkującej stewardesy, ale polecam ją każdej osobie poszukującej ciekawej, napisanej w przystępny sposób lektury na upalny urlopowy dzień.
Teresa Grzywocz, Opowieści pokładowe, Warszawa 2018
Leave a Reply