Społeczeństwo

Słów kilka o… języku

– Wiesz mamo, dzisiaj mieliśmy lekcję o słowach, które zaśmiecają nasz język ojczysty – mówi mój najstarszy syn po powrocie ze szkoły.
– I do jakich wniosków doszliście? – pytam.
– Pani opowiadała nam, że jak była mała, to za mówienie brzydkich słów można było dostać karę. A część moich kolegów była tym zdziwiona – wyjaśnia.
– Tak? To oni tak mówią? – pytam zaskoczona.
– Niestety, tak – dodaje syn.

Cóż, w naszym domu nie używamy tego typu wyrazów. I tak przyszłą lekcja języka polskiego. Największym zaskoczeniem dla mojego syna było nie to, że pani ten temat poruszyła, ale to, że jego koledzy tak mówią i nikt im nie zwraca uwagi. Co gorsza, nie widzą w tym nic złego. I jeszcze się dziwią, że kiedyś za mówienie niektórych wyrazów było się karanym.

Bo właściwie czemu służy takie używanie słów niecenzuralnych? Chyba jako wzmocnienie czy ubarwienie opowiadania, bądź jako przerywnik lub przecinek…

Kiedyś mama mi opowiadała historię z mojego życia, której nie pamiętam. Otóż kiedyś jako cztero – lub pięciolatka przyszłam do domu z ogrodu. I w pewnym momencie powiedziałam słowo, które było dla mnie nowością, pewnie chciałam się mamie pochwalić, że tak umiem mówić. Mama spytała mnie wtedy:
– Kto tak cię nauczyć mówić dziewczynko?
– Nikt, słyszałam na boisku, jak chłopcy mówili.
Nasz dom graniczył z boiskiem do gry w piłkę. Popołudniami przychodzili tam piłkarze i mieli treningi. Dla dziecka nowe słowo było na tyle atrakcyjne, że chciało się pochwalić, że je zapamiętało. Bawiłam się w piaskownicy i słyszałam, jak mówili.

Mama tego mojego szczególnego „dokonania” nie komentowała. Pomyślała tylko, że dziecko szybko je zapomni. I rzeczywiście tak było.
Przyszłam do mamy i zapytałam: „mamo, jak to się mówiło?
Mama powiedziała, że nie pamięta. I dziecko nie wiedziało, jak to powiedzieć.

Potem już wiedziałam, że pewnych słów w naszym domu się nie używa. Pamiętam, jak wśród niektórych kolegów czasem się słyszało takie słowa, dziewczynki nie mówiły tak nigdy.

Dzisiaj mój syn jest o kilka lat starszy niż ja wtedy. On wie, że nie używa się takich wyrazów. Zresztą nasz język jest tak piękny, tak barwny, ma tyle ciekawych określeń, że nie potrzeba używać ciągle kilku tych samych.
Czy rzeczywiście muszą one być stosowane jako przerywniki, które tak naprawdę nic nie znaczą? Czy taki młody człowiek musi zaśmiecać swój język? A może najzwyczajniej brakuje mu słów?

W dzisiejszych czasach młodzież czyta coraz mniej. Ich zasób słów jest mały i dlatego próbują wzmacniać swój przekaz wulgaryzmami…

O autorze

Joanna Jakubowska

Z wykształcenia dziennikarz, z miłości żona i mama piątki dzieci: Karol — 10 lat, Mikołaj — prawie 8; Dominik 6, Klara 4,5; Kornelia 2 lata.
Zajmuję się domem i dziećmi — wychowuję je razem z mężem Bronisławem. Lubię czytać książki, fotografować. Od niedawna odkryłam uroki ogrodu — sadzę i sieję kwiaty, aby wokół było kolorowo.

Prowadzę blog:
http://podrodzinnymdachem.blogspot.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: