Relacje

Zatrzymaj się i żyj

Daliśmy sobie wmówić, że tylko wtedy, kiedy będę lekarzem, kierownikiem, kiedy awansuję – będę wartościowym człowiekiem. Daliśmy sobie wmówić, że ciągle musimy coś udowadniać światu, by udowadniać swoją wartość.

Najpierw praca na „kilka etatów”, bo nie wystarcza, bo trzeba utrzymać rodzinę, spłacić kredyt, uzbierać na nowy samochód. Auto kupione, długi spłacone, tylko pozostaje „te kilka etatów”, bo nie jesteśmy już w stanie normalnie żyć i tym życiem się cieszyć. Pracoholizm trzeba leczyć.

W społeczeństwie wciąż pokutuje przekonanie, że pracowitość to jedna z najlepszych cech, że taki pracowity mężczyzna to skarb. Szczególnie na wsi dominuje zasada, że kiedy „łun jest robotny” – jest najlepszym kandydatem na męża. Oczywiście, że lepiej jest mieć pracowitego i samodzielnego, niż lenia, którego będzie trzeba niańczyć. Tylko pytanie, czy czasem nie mylimy choroby, jaką jest pracoholizm, z cnotą, jaką jest pracowitość?

Rośnie świadomość społeczna w kwestii alkoholizmu. Coraz więcej osób odkrywa, że alkoholikiem nie jest tylko ten, kto się zatacza i śpi w rowie, lub pije pod sklepem. Alkoholikiem jest każdy, kto nie umie żyć bez alkoholu. Każdy, kto w chwili stresu, problemu – musi po alkohol sięgnąć. To nie tylko ktoś bez wykształcenia, lecz często są to osoby z tzw. elit. Lekarze, politycy, dziennikarze.

Niestety świadomość tego, czym jest pracoholizm pozostaje w tyle. Tym bardziej, kiedy panuje „wyścig szczurów”, każdy musi coś zawodowo osiągnąć, by coś znaczyć, kiedy w cenie u pracodawców są samotni ludzie bez zobowiązań, gdyż nie mają problemu z nadgodzinami, których nie mogą odebrać. Tak się pogubiliśmy, że nie zauważamy tego, że nie potrafimy spokojnie wypić herbaty i porozmawiać z rodziną, ponieważ jeśli nie jesteśmy w pracy, to zaczynamy wymyślać sobie różne zadania w domu.

Daliśmy sobie wmówić, że tylko wtedy, kiedy będę lekarzem, kierownikiem, kiedy awansuję – będę wartościowym człowiekiem. Daliśmy sobie wmówić, że ciągle musimy coś udowadniać światu, by udowadniać swoją wartość.
Brak akceptacji siebie plus potrzeba większych zarobków, by utrzymać dom to świetny początek ku drodze do pracoholizmu. Szczególnie wtedy, kiedy nie umiemy się zatrzymać i cieszyć się teraźniejszością.

Z najnowszego raportu O zdrowiu i zachowaniach zdrowotnych młodzieży szkolnej w Polsce wynika, że niemalże co piąty nastolatek nie je śniadania i kolacji z rodzicami. Zaś przeciętny ojciec rozmawia z dzieckiem 15 minut tygodniowo.

Wśród wielu przyczyn znajduje się także ta, że w polskiej rzeczywistości musimy harować, by to życie wyglądało „jakoś”. Większość czasu spędzamy w pracy, a po pracy jesteśmy tak zmęczeni, że lądujemy przed telewizorem dla tzw. „odmóżdżenia”.

Warto jednak zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście „muszę”? Czy naprawdę ten przedmiot jest mi tak bardzo potrzebny, że dla niego poświęcę coś tak bezcennego jak czas, który już nigdy nie wróci?
Czy muszę utopić dziecko w tak wielu zabawkach? Czy może lepiej przyjść wcześniej z pracy, a do zabawy z dziećmi użyć zapałek i tekturowych pudełek?

Czy umiem zwolnić? Jeśli nie, to warto udać się do specjalisty. Życie jest za krótkie, by spędzić je w pracy, najczęściej kosztem swojej rodziny.

Co ci po tym, że uporządkujesz sobie ogródek na wiosnę przesadzając jeden kwiatek w miejsce drugiego, kiedy twoja relacja z dziećmi/współmałżonkiem w tym czasie uwiędnie?

Jak brzmiało hasło kampanii „Bezpieczny przejazd”: Zatrzymaj się i żyj! Weźmy je sobie do serca, nie tylko wtedy, kiedy przejeżdżamy przez tory kolejowe.

Photo credit: herval via Foter.com / CC BY

O autorze

Karolina Zaremba

Z wykształcenia dziennikarz i teolog, z pasji grafik komputerowy. Szczęśliwa żona. Niegdyś związana z portalem fronda.pl, aktualnie wydawca i redaktor w chrześcijańskiej telewizji - Salve TV, miłośniczka mądrych dyskusji, wieloletnia niania (w Polsce i za granicą), amatorka pływania i gry w koszykówkę.

Leave a Reply

%d bloggers like this: