Małżeństwo

Prawdziwa Miłość

tak-rodzinie-300x212-300x212– I że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Młodość, szczęście, marzenia. Kwiaty, wiatr, przygoda. Piękno, zdrowie, beztroska. I obietnica dana na całe życie. Obietnica miłości, obietnica odpowiedzialności. Wyglądała pięknie w białej sukni. Jakże mógłby ją przestać kochać!

– Już cię nie kocham – odezwał się suchym głosem.
Stała nieruchomo w fartuszku i z rękami ubrudzonymi mąką. Patrzyła mu prosto w oczy. Wydawało się, że jej serce przestało bić.
– Mam kogoś… Odchodzę – odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Pozostało po nim tylko drżenie powietrza. Jedyna pamiątka obietnicy…
Osunęła się na ziemię, z jej oczu popłynęły łzy. Mrok wychodził z zakamarków i wlewał się do jej serca. Kiedy zrobiło się zupełnie ciemno, zadzwonił telefon.
– Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala. Pani mąż miał wypadek. Walczy o życie.
Nie zamknęła nawet drzwi, nie zapięła płaszcza. Kilka minut później biegła przez korytarz szpitala. Stała tam już młoda kobieta, przyglądając się jej z pogardą. Trwała operacja. Usiadła więc i wyciągnęła różaniec…
– Żyje. Ale, niestety, ma uszkodzony kręgosłup. Nie będzie chodził – oświadczył lekarz współczującym głosem.
Młoda kobieta spojrzała na nią z wyższością, odwróciła się na pięcie i wyszła. Widziała ją ostatni raz.

Codziennie go ubierała, pomagała usiąść na wózku, zabierała na spacer, myła, rozbierała, kładła do łóżka. On milczał. Wydawał się być kukłą. Wyraz jego twarzy już dawno odstraszyłby każdego człowieka. Gdy spał, przyglądała się jego twarzy. Nieraz klęczała godzinami z drewnianym krzyżykiem w dłoni i płakała. Ale każdego ranka wstawała i dźwigała trudy kolejnego dnia.

– Dlaczego to robisz? – odezwał się po kilku miesiącach, kiedy myła mu stopy.
Podniosła głowę i spojrzała na krzyż wiszący nad łóżkiem.
– Wyszłam za mąż nie za twoją piękną twarz, nie za twoją pracę i nie za twoje komplementy. Stając się twoją żoną, poślubiłam twoje smutki, twój ból, twoje problemy, twoje choroby i wszystko, co cię spotka w życiu.
– Ale przecież cię zostawiłem. Powiedziałem, że nie kocham. Jak możesz z tym żyć i jeszcze mi usługiwać? – pytał donośnym głosem.
– I że cię nie opuszczę aż do śmierci – wyszeptała.
– Odpowiedzialność? Litość? Nie potrzebuję tego! Ułóż sobie życie bez tego ciężaru. Jak możesz tak żyć?}
– Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma – wyrecytowała drżącym głosem, ciągle wpatrując się w krzyż.
– Kochasz mnie? Po tym wszystkim? Tak cię zraniłem!
Nie odpowiedziała. Patrzył na nią, jego usta drżały. Płakał. Mężczyzna płakał.
– Błagam! Błagam, wybacz mi!
Nie odezwała się. Spojrzała mu tylko w oczy i znów się schyliła, by umyć jego stopy…

Photo: Franco Folini via Foter.com / CC BY-SA

O autorze

Klaudia Miskowicz

Członkini Ruchu Czystych Serc, lubi piesze wędrówki i muzykę.

Leave a Reply

%d bloggers like this: