Siemiradzki i jego obraz “Chrystus i Samarytanka” nieprzypadkowo stali się bohaterami tego artykułu, do 7 sierpnia mamy bowiem rzadką okazję obejrzenia go „na żywo” w Polsce, a konkretnie w krakowskich w Sukiennicach.
Dziewiętnastowieczni akademicy należą do tej kategorii artystów, których albo się kocha albo nienawidzi. Pokutuje przekonanie, że ich sztuka jest banalnie łatwa w odbiorze i przesadnie miła dla oka, żeby nie powiedzieć: cukierkowa. Ach! I oczywiście zarzuca im się również zbyt sztywne trzymanie się narzuconych twórczości artystycznej zasad. Ci jednak, którzy doceniają twórczość malarzy akademickich, podkreślają przede wszystkim ich kunszt malarski, niemal fotograficzne odtwarzanie przedstawianych scen i niezwykłą dokładność w traktowaniu detalu. W praktyce akademizm dziewiętnastego stulecia bazował na antycznym pojmowaniu piękna i ścisłej hierarchii podejmowanych zagadnień (najwyżej cenione były tematy wzniosłe, sceny historyczne). I choć dziś twórczość akademików kojarzona jest z kiczem, najbardziej znanego polskiego przedstawiciela tego nurtu, Henryka Siemiradzkiego określiłabym raczej jako mistrza nastroju.
Nie można Siemiradzkiemu odmówić niezwykłego wyczucia w oddawaniu atmosfery malowanych przez niego dzieł. Scena przedstawiona na obrazie “Chrystus i Samarytanka” przemawia do wszystkich zmysłów widza – jesteśmy w stanie niemal wejść w obraz, poczuć gorąco upału w jakim rozgrywa się ta niezwykle ważna historia, przyjemny chłód cienia drzew w oazie i wilgoć bijącą od studni. Podobny klimat spotykamy na innych obrazach artysty, na przykład „Chrystus w Domu Marii i Marty”. Ta zmysłowość nadaje przedstawieniu cech niemal mistycznych, choć jednocześnie fotograficzna dokładność czyni scenę nad wyraz realną. Co ciekawe, historyczna poprawność z jaką Siemiradzki potraktował stroje bohaterów znika gdy przyjrzymy się dokładniej otoczeniu. Oto bowiem Chrystus i towarzysząca mu kobieta rozmawiają przy studni znajdującej się nie w Palestynie, a w oblanej jaskrawym słońcem Italii, na co wyraźnie wskazuje wygląd krajobrazu i otaczająca postacie roślinność.
Obraz, choć w teorii nie może być niczym więcej jak tylko uchwyceniem pojedynczego momentu, w tym wypadku w jednej “stopklatce” zawiera całą biblijną opowieść o spotkaniu i rozmowie Jezusa i Samarytanki. Badacze podejmujący się interpretacji tego obrazu zwracają przede wszystkim uwagę na gesty wykonywane przez Chrystusa i słusznie, bo to w nich zawarte jest całe przesłanie tej biblijnej opowieści. Jezus lewą dłoń kładzie na kamiennym ocembrowaniu studni, prawą wskazuje na siebie, tak jakby mówił: “Ta woda nie zaspokoi twego pragnienia. Ja jestem wodą żywą. Ja cię napoję”. Wielka tajemnica zamknięta w małych, dyskretnych gestach.
Siemiradzki i jego obraz “Chrystus i Samarytanka” nieprzypadkowo stali się bohaterami tego artykułu, do 7 sierpnia mamy bowiem rzadką okazję obejrzenia go „na żywo” w Polsce, a konkretnie w krakowskich w Sukiennicach w ramach wystawy “Poszukując Arkadii”. Temat spotkania Chrystusa i Samarytanki doczekał się dwóch realizacji pędzla Siemiradzkiego – pierwsza wersja, malowana techniką olejną na desce, powstała około 1885 roku i obecnie znajduje się w prywatnej kolekcji. Druga, olej na płótnie, o nieco ciemniejszej kolorystyce, choć kompozycyjnie niemal identyczna, o pięć lat młodsza, jest własnością Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki im. Borysa Woznickiego i tam też na co dzień jest eksponowana. Warto więc przyjechać do Krakowa i spotkać się z tym dziełem sam na sam, bo żaden opis nie odda pełni kunsztu i subtelności z jaką Siemiradzki go stworzył.
Sztuka klasyczna atakowana jest za piękno fizyczne i duchowe, których brak sztuce nowoczesnej. Ta z kolei, żywi się manifestem, który pokrywa jej pustkę duchową, gdy patrzymy bowiem, widzimy tylko chaos kolorowy, nadający jedynie efekt optyczny i finansowy. Polecam artykuł w ” Artysta i sztuka ” chyba nr 14\15 z 2016 pt CIA&ART