Edukacja

Siedmiolatek i Chopin

Jechałam bez większych nadziei.

Kiedy miesiąc wcześniej oznajmiłam dzieciom, że wezmą udział w muzycznych i plastycznych warsztatach Małej Akademii Chopinowskiej, entuzjazm wyraziła jedynie moja pięciolatka. No, ale ona radość z nowości ma we krwi (po mamusi ma się rozumieć).

Natomiast mój siedmiolatek (zresztą zgodnie z matczynymi przewidywaniami) wniósł kategoryczny sprzeciw. Nie było jednak sensu wdawać się z nim w dyskusję. Należało samemu podjąć decyzję.

Nadeszła sobota.

Córa-entuzjastka się wykruszyła (dostała inną propozycję na spędzenie weekendu). Zostałam z synem-sceptykiem, który z założenia wszelkim nowościom jest przeciwny. Jednak w ciągu miesiąca jego opór zmalał do tego stopnia, że bez większych protestów dotarliśmy do Muzeum Fryderyka Chopina. Mój młodzian nie byłby sobą, gdyby nie złożył jasnej deklaracji, że absolutnie nie będzie w wydarzeniu brał udziału. Nie będzie, to nie będzie, ale przynajmniej je zobaczy – to był mój cel.

W sali koncertowej zebrała się około dziesięcioosobowa grupa starszych dzieci (7-10 letnie), które zajęły miejsca na wykładzinie. Natomiast towarzyszący im rodzice obsiedli krzesła ustawione wokół. Godzinne zajęcia muzyczne rozpoczęła piosenka powitalna, a zakończyło wspólne śpiewanie i granie na instrumentach dętych drewnianych. W trakcie warsztatów dzieciaki zgadywały temat przewodni zajęć oraz poruszały się i bawiły w rytm muzyki.

Między częścią muzyczną, a plastyczną uczestnicy odszukali jeden z eksponatów, o którym chwilę wcześniej poznali anegdotę.

W pracowni plastycznej na dzieci czekały wielkie kolorowe poduszki oraz akcesoria niezbędne do nauki wykonywania szkicu martwej natury. Jak w części muzycznej największą radość wywołały instrument trzymane w dłoniach. Tak w części plastycznej (przynajmniej na początku) prawdziwą furorę zrobiła gumka chlebowa – zarówno jej nazwa jak i plastyczne właściwości absorbowały dzieci w większym stopniu niż dzbanek z wodą, jabłka i rulony papieru ustawione na krześle. Na zakończenie wszyscy otrzymali stempel do karty uczestnika.

Przygoda z muzeum dopiero się zaczęła.

Po dwugodzinnych warsztatach rozpoczęliśmy odkrywanie kolejnych sal i zakamarków muzeum. Muszę przyznać, że była to prawdziwa frajda dla nas obojga. Mój siedmiolatek, zauroczył się nie tylko salą dla dzieci, w której mógł ułożyć puzzle, pokolorować rysunki, wysłuchać muzyki, obejrzeć teatrzyk i przeprowadzić śledztwo – wszystko przy użyciu ekranów dotykowych. Także sale z muzycznymi szufladami, wiszącymi słuchawkami, z których płynęła muzyka Chopina oraz opowieści o kompozytorze, oraz sama architektura Pałacu Ostrogskich zrobiły na nim piorunujące wrażenia.

Po trzech godzinach w muzeum, usłyszałam: „Za tydzień też tu przyjdziemy. Prawda?”

Zajęcia odbywają się co sobotę i są bezpłatne.
Więcej informacji na stronie: http://pl.chopin.nifc.pl/institute/events/news/id/3607

O autorze

Sylwia Jabs

Z dziennikarstwem związana od 10 lat podobnie jak przysięgą małżeńską z ojcem trójki swoich dzieci. Zdarzyło Jej się pisać w tygodniku, a dwa miesięczniki współtworzyła. Spełniła swoje dziecięce marzenie prowadząc, wydając i realizując audycję (a nawet kilka).
Uwielbia randki z mężem i czytać dzieciom.

Leave a Reply

%d bloggers like this: